Ekstraklasa w Radzionkowie - lata dumy i chwały 1998-2001r

A więc stało się - I liga w Radzionkowie !! Jako beniaminek i 100% nowicjusz w ekstraklasie otrzymaliśmy zaszczyt zainaugurowania sezonu 1998/99. Naszym rywalem był nie byle kto, bo jedna z bardziej utytułowanych i jedna z najpopularniejszych drużyn w naszym kraju, czyli Widzew Łódź. Stadion jest wypełniony po brzegi i co już miało miejsce wcześniej o bilety było bardzo, bardzo trudno.
Na meczu jest obecnych około 10 tyś. widzów w tym około 500-700 fanów Widzewa. Ruch od samego początku był skazywany przez fachowców na pożarcie o czym dobitnie może świadczyć wypowiedz jednego czołowych polskich piłkarzy jakim bez wątpienia jest Dariusz Dziekanowski, który w Canale + z lekceważącym tonem wypowiadał się, że nawet nie wie gdzie ten Radzionków jest na mapie, a jadąc do nas na mecz ominął go i zajechał do centrum Bytomia ...

Podobnie myśleli też za pewnie piłkarze Widzewa, którzy wychodząc z autokaru poubierani byli niczym na plażę, a nie na mecz.
Życie jednak szybko zweryfikowało ten lekceważący stosunek do drużyny z Radzionkowa.
Stadion więc jest pełny, nas w młynie podobnie jak kibiców Widzewa.
Zaczyna się spotkanie, które przejdzie do historii. Mistrz Polski z 1997 roku i uczestnik Ligi Mistrzów już w 12 minucie traci bramkę po strzale Rafała Jarosza.
Po minucie jest już 2-0 po karnym wykorzystanym przez Ecika. W 16 min. Żymańczyk podwyższa na 3-0, a w 30 minucie meczu po raz drugi na listę strzelców wpisuje się Marian Janoszka.
POGROM !!! Wielki Widzew po pół godzinie gry przegrywa z mało komu znanym beniaminkiem z Radzionkowa 4-0 !!
Trybuny wpadają w euforię i cały stadion razem z młynem w ogłuszającym hałasie dopingują naszą drużynę. Kibice Widzewa milczą już od dłuższego czasu, czemu nawet nie ma się dziwić, bo przecież przyjechali tu tak jak ich piłkarze na piknik, jakim miało tu być te spotkanie.
W drugiej połowie doping jest równie głośny i spontaniczny co w pierwszej.
W 70 min. Fornalik podwyższa na 5-0 i klęska drużyny z Łodzi jest już kompletna.
Fani RTS widząc co się dzieje nawet nie bluzgają na swoich piłkarzy i tylko niczym goście weselni robią wężyka i wesoło śpiewają znany przebój Ryszarda Rynkowskiego: Jedzie pociąg z daleka.
Po tym meczu euforia w Bytomiu Północnym i Radzionkowie podobna jest do tej z '92 roku po meczu z Tychami i tej sprzed 2 miesięcy po meczu z Karkonoszami.
Następnym naszym rywalem jest Amica Wronki. Drużyna ta nie posiada kibiców więc sympatycy Radzionkowa wypełniają szczelnie nawet sektor gości.
Ludzi jest więc nawet więcej niż tydzień wstecz podczas meczu z Widzewem. Młyn zaś jest równie mnogi i głośny jak poprzednim razem.
Niestety, tylko go remisujemy.
W końcu nadszedł czas na nasz pierwszy wyjazd w ekstraklasie. Odbywał on się w specyficznym momencie.
W całym kraju panował bojkot przeciwko GKS Katowice, którego poprzedni prezes, Marian Dziurowicz był teraz szefem całego PZPN-u i który był w konflikcie z ówczesnym ministrem sportu, Jackiem Dębskim.
Wszystkie drużyny I-ligowe zrezygnowały z rozgrywania meczy z wyjątkiem GKS-u Katowice który miał swój mecz ...właśnie z nami.
Nasi włodarze postanowili, że Cidry jednak rozegrają to spotkanie a my, kibice postanowiliśmy wesprzeć naszych piłkarzy w liczbie około 1000 głów. Samo spotkanie odbywało się w przyjacielskiej atmosferze, ponieważ nie tak dawno nasza gwiazda, Marian Janoszka był gwiazdą właśnie w drużynie katowickiego GKS-u.
Nie brakło więc uprzejmości wymienianych głosów miedzy "blaszokiem", a zapełniona w połowie trybuna północną na Bukowej.
Niestety po meczu nie popisały się służby porządkowe, które przetrzymywały nas ponad godzinę na sektorze w straszliwym upale bez jakichkolwiek napoi, czy nawet zwykłej wody !!
Następnym gościem na Narutowicza 11 była najpopularniejsza drużyna w kraju, czyli Legia Warszawa.
Nie zawiedli tego dnia ani kibice Legii, którzy wraz z Zagłębiem Sosnowiec pojawili się w liczbie około 1000 na naszym obiekcie, ani fanatycy Radzionkowa, którzy w liczbie ponad 800 dopingowali w młynie Ruch, ani też zwykli kibice Radzionkowa, którzy zapełnili szczelnie trybuny naszego stadionu.
Tego dnia padł rekord 1 ligowej frekwencji, który już do końca naszego pobytu w ekstraklasie nie został pobity - 12 tysięcy widzów!
Niestety, w 86 minucie Bartosz Karwan odbiera naszej drużynie nawet remis, mimo tego, że po bramce Żymańczyka prowadziliśmy do 65 min. 1-0.
Następny wyjazd to eskapada do Bełchatowa, gdzie meldujemy się liczbie około 200 szala i gdzie mimo początkowego prowadzenia znowu przegrywamy.
To już 3 porażka z rzędu i wydaje się, że opinie o radzionkowskim meteorycie staną się prawdą.
Odbiło się to niestety na frekwencji. Naszym następnym rywalem jest 100% kandydat do tytułu mistrzowskiego, czyli Wisła Kraków.
Tylko 8 tyś widzów i remis mimo początkowego prowadzenia. Wiślaków około 500 na sektorze gości i nas też podobna liczba w młynie.
Następny wyjazd to wizyta na Cichej 11 w Chorzowie. Z powodu prac drogowych sektor gości jest w Chorzowie zamknięty i nasi kibice muszą się zadowolić około 200 miejscami na dole trybuny krytej. Podczas meczu i po jego zakończeniu z sektora zajmowanego przez wydawało by się najspokojniejszych kibiców Niebieskich lecą na nas butelki i kamienie mimo, że najwięksi i najzagorzalsi kibice Ruchu nawet na nas nie bluzgają na meczu , ograniczając się do dopingowania swojej drużyny , co również czynimy i my.
Niestety, następna porażka, a Cidry dobijają już do dna ligowej tabeli.
Ale to tylko czasy, które wcześniej czy później muszą się zmienić.
Tym razem na "N 11" gościem jest aktualny mistrz Polski czyli ŁKS Łódź i jego kibice, którzy w liczbie około 350 meldują się na sektorze gości. Widzów tym razem jest podobnie jak podczas meczu z Wisłą ale wynik i gra do złudzenia przypominają mecz sprzed 2 miesięcy gdy rywalem Cidrów była inna łódzka drużyna, czyli Widzew.
Po 60 min. jest już 3-0 dla Ruchu, a dzieła zniszczenia dokonuje w 85 min strzelec pierwszej bramki, Robert Sierka.
4-0 i pogrom aktualnych mistrzów Polski.
Radzionków znowu jest wielki !
O tym, że łaska kibicowska na pstrym koniu jeździ wiedzą wszyscy, więc po rozgromieniu ŁKS-u meldujemy się w wielkiej, jak nasze warunki liczbie około 1000 w Zabrzu na tamtejszym Górniku. Przed meczem dochodzi do małych przepychanek i bijatyk wokół stadionu na Roosevelta między fanami Cidrów i Górnika, a kilkanaście szali zmieniło właścicieli zarówno po stronie zabrzańskiej jak i radzionkowskiej. Ile dokładnie? Trudno z perspektywy kilku lat powiedzieć, ale w naszych rękach znalazło się około 7-10 barw Górnika.
Żeby być obiektywnym straciliśmy co najmniej podobną ilość naszych szali. Mecz kończy się remisem, więc nie jest tak źle.
Kolejne spotkanie to Pogoń Szczecin u siebie. Mecz horror, w którym sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie.
Najpierw prowadzenie objęła Pogoń. Po 25 minutach wyrównały Cidry. Po 2 min. znowu prowadzi Pogoń. Za minutę karny dla Radzionkowa, którego nie strzela Janoszka tylko po to, aby za kilkanaście sekund strzelić bramkę na 2-2.
Wielu z nas mogło się poczuć jak w czerwcu '92 roku. Pod sam koniec Cidry strzelają na 3-2 i takim zwycięstwem kończy się ten mecz.
Kibice Pogoni nie pokazali się na tym meczu.
Po tygodniu meldujemy się w około 200 osób w Wodzisławiu Śląskim.
Przed meczem mamy starcie z kibicami Odry, zaś po meczu policja zatrzymuje nasze autokary i gazuje naszych kibiców uwięzionych w środku.
To nowe doświadczenie dla fanów Cidrów, którzy przedtem nie zaznali chyba policyjnego gazu w tak dużym stężeniu.
Potem naszym przeciwnikiem jest warszawska Polonia. Mecz bez historii i zero kibiców Czarnych Koszul.
Następnie jedziemy do Lubina, gdzie melduje się kilkunastu fanatyków żółto - czarnych.
Mecz ten godny jest wzmiankowania chociażby dlatego, iż jest to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo Radzionkowa w 1 lidze.
Następny mecz to Stomil Olsztyn, którego kibice także zaliczają zero w Radzionkowe.
Ostatni mecz rundy to wyjazd na Lech Poznań, który jest rozgrywany na obiekcie ...Dyskobolii Grodzisk Wlk.
I tam pojawiają się nasi kibice, którzy dopingują Cidry, odnoszące 3 z rzędu zwycięstwo i zaczynające marsz w górę tabeli.
Wiosna zaczyna się rewanżem z Widzewem Łódź. Nasi kibice stawiają się tam w kilkadziesiąt osób.
Pod kasami dochodzi do starć w których nasi kibice tracą kilka szali na rzecz Widzewa, zaś w czasie meczu sektor na którym jesteśmy jest obrzucany kamieniami przez łódzkich fanów.
Potem jedziemy na Amicę, gdzie też są nasi fani, lecz przegrywamy już drugi wiosenny mecz.
Pierwsze wiosenne spotkanie u siebie to wizyta GKS-u Katowice, którego kibice stawiają się w liczbie około 400 szala.
Nas na tym meczu tylko około 200 w młynie.
Następny mecz to Łazienkowska 3 i pierwsze zero wyjazdowe naszych kibiców w ekstraklasie.
O dziwo mecz ten kończy się remisem, mimo, że skazywano nas tam na wysoką porażkę.
Potem mecz z Bełchatowem, którego fani w kilkadziesiąt osób przyjechali do Radzionkowa dopingować swoja drużynę.
Nas około 300 w młynie.
Kolejnym wyjazdem była Wisła Kraków na której obiekt nikt od kilku miesięcy nie mógł wejść jako gość ponieważ zarząd Wisły zamknął sektor dla takowych po sławnym meczu z Parmą i "nożu w głowie Dino Baggio".
Nas siłą rzeczy też tam nie było.
To spotkanie było też charakterystyczne.
Mecze Wisły pokazywał wtedy w otwartym paśmie TVN i niestety cała Polska widziała największą porażkę naszych piłkarzy w historii 1 ligowych występów - 0-6 ...Tragedia.
Lecz Cidry grają w kratkę. Po klęsce z Wisłą przyszedł mecz u siebie z Ruchem Chorzów, którego pokonujemy przy dopingu około 500 osobowego młyna. Kibice Niebieskich pojawili się u nas w około 1000 osób, lecz nie powtórzyli już swojego bitewnego wyczynu sprzed 1,5 roku.
Potem przychodzi wyjazd na ŁKS, gdzie meldujemy się w kilkanaście osób na sektorze gości, a Cidry wygrywają to spotkanie 1-0.
Najwidoczniej wyczyn Chorzowa z 1997 chciał powtórzyć nasz następny rywal, czyli Górnik Zabrze.
Mecz był w wolny dzień, bo 1 maja. Pogoda była piękna, więc na Cider Arenie było około 7 tys. widzów w tym około 800-1000 kibiców Górnika.
Już przed meczem dochodziło do sporadycznych bijatyk, które toczyli fani Górnika zarówno z naszymi fanami jak i z kibicami Polonii Bytom.
Ale to było nic. W drugiej połowie meczu część ekipy Górnika postanowiła rozkręcić dym z policją.
Niestety dla fanów zabrzańskich prewencja błyskawicznie pacyfikuje cały sektor i po kilku minutach wygania wszystkich gości z sektora dla przyjezdnych.
Następnie zaliczamy porażkę i zero wyjazdowe w Szczecinie, a potem gościmy kilkudziesięciu osobowa ekipę z Wodzisławia.
Potem mecz po raz drugi w Warszawie i znowu zero na Polonii.
U nas pojawiają się jeszcze kibice Zagłębia Lubin, a my zaliczamy trzecie z kolei zero wyjazdowe na Stomilu.
Ostatni mecz sezonu, z Lechem też przejdzie do historii.
Radzionków miał już dawno zapewnione utrzymanie i grał o przysłowiową pietruszkę.
Co innego Lech. Poznańska drużyna razem z Legią i Widzewem ubiegała się o 2 miejsce, które dzięki wykluczeniu Wisły Kraków na rok z europejskich pucharów gwarantowało udział w eliminacjach do ligi mistrzów.
Fani Lecha już dzień wcześniej w dużej liczbie pojawili się na radzionkowskich osiedlach i opanowali nasze knajpy i ławki racząc się napojami wyskokowymi w dużych ilościach. Podczas częstych rozmów z kibicami Lecha zarówno nasi jak i poznańscy kibice byli przekonani, że Lech wygra wysoko i bez problemu bo my, jak wcześniej wspomniano nie gramy o nic, a Lech o wielką stawkę.
Nie kryto się z tym że Ruch "puści" ten mecz Lechowi. Wszyscy wydawali się zgodni co do wydarzeń na boisku.
Następnego dnia kilka tysięcy kibiców Radzionkowa i prawie 1000 fanów Lecha zameldowało się na Narutowicza 11.
My kręcimy prawie 400 osobowy młyn, a cały stadion macha żółtymi balonikami.
Lecz to co wydawało się pewne wcale nie miało przełożenia na boisku.
Ruch gromi kandydata do Champion League 4-1 i skazuje go tylko na 4 miejsce co daje Kolejorzowi tylko występy w Pucharze UEFA.
Kibice Lecha nie wytrzymują tego dnia gry swoich piłkarzy i około 80 min. prawie w całości opuszczają nasz stadion, żegnani oklaskami z strony naszego młyna.
Pierwszy sezon dobiegł końca i skazany przez fachowców na pożarcie Ruch Radzionków zajął 6 miejsce w tabeli, a nam pozostała satysfakcję z bycia najlepszą śląską drużyną tego sezonu.

Następny sezon to gra piłkarzy i dyspozycja w kratkę radzionkowskich kibiców.
Drużyna raz grała lepiej, raz gorzej by w końcu zając 10, bezpieczne miejsce w tabeli.
Naszym pierwszym rywalem był Stomil Olsztyn.
Warto podkreślić, iż wtedy jedyny raz pojawili się u nas kibice tej drużyny w liczbie kilkunastu osób.
Oprócz nich na Narutowicza 11 zawitali do nas kibice Ruchu Chorzów (jak zawsze w dobrej liczbie), ŁKS-u Łódź, Zagłębia Lubin, Legii Warszawa (choć w mniejszej liczbie niż rok wcześniej), Lecha Poznań (także w 2 razy mniejszej liczbie niż w poprzednim sezonie), Polonii Warszawa w liczbie około 100 szala, Wisły Kraków w około 500 głów, Odry Wodzisław, Widzewa Łódź i Górnika Zabrze w podobnych ilościach jak rok wcześniej.
My zaś zaliczyliśmy wyjazdy na Górnika Zabrze, Amicę Wronki, Odrę Wodzisław, Widzew Łódź, Ruch Chorzów, i w kilka osób na ŁKS Łódź, Z perspektywy wyjazdowej nie był to dla nas udany rok.
Tylko 6 wyjazdów i aż 8 zer wyjazdowych (na Wisłę dalej nikt nie mógł wejść).
U siebie trzymamy w miarę fason, bo młyn w zależności od rywala nigdy nie spadł poniżej 250 głów.
Nie znaczy to jednak, że nic ciekawego się nie działo zarówno na trybunach i boisku Cider Areny tudzież na tych kilku wyjazdach, które zaliczyliśmy w tym sezonie.
Z wyjazdów można opisać sytuację z Chorzowa, gdzie znowu z powodu remontu biegnącej obok sektora gości drogi szybkiego ruchu nasi kibice musieli zasiąść na trybunie krytej, gdzie podobnie jak rok wcześniej musieli wysłuchiwać epitetów z strony "kulturalnej "części widowni chorzowskiej, chociaż normalni kibice Ruchu Chorzów okazali się jak poprzednio z klasą.
Wyjazd na Górnik, który ściągnął kilkuset osobową grupę naszych fanów zakończył się drugą co wysokości porażką w historii 1 ligowych występów czyli 0-5.
Duża cześć naszych kibiców opuściła sektor gości jeszcze w trakcie meczu, a pozostał grupa ponad 100 najwierniejszych Cidroków wracając autobusem na kilku przystankach musiała się bronić przed atakami fanów z Torcidy.
Po meczu grupa ta skierowała się na nasz stadion aby wyrazić dezaprobatę z wyniku, lecz duże siły policyjne nie pozwoliły nam wejść na własny obiekt i skończyło to się utarczkami z nimi i mandatami oraz aresztem dla kilu z nas.
U siebie też było kilka takich spotkań, które dostarczyły nam wielkiej radości.
Było to ponowne rozbicie na boisku Lecha Poznań, Widzewa Łódź ale przede wszystkim Wisły Kraków.
Wszystkie te spotkania zakończyły się okazałymi zwycięstwami 4-1.
Ten ostatni był szczególnie ważny, bo nawet ówczesny trener Wisły po zakończeniu sezonu powiedział że Wisła przegrała tytuł mistrzowski właśnie w Radzionkowie.
Na tym meczu doszło do śmiesznej sytuacji, gdy kilku fanów białej Gwiazdy pomyliło sektory i weszło prosto na nasz młyn i musiało się w ekspresowym tempie ewakuować pod osłoną ochrony.
Drugi sezon minął.








Dodane: 2014-02-06
ultrasruch.com - Serwis kibiców Ruchu Radzionków | South Inferno ' 04